Konstancińska 3a – w poszukiwaniu nowej architektury

Lata 90. XX wieku to dość specyficzny okres w historii polskiej architektury. Z jednej strony nastąpiło niemal całkowite odcięcie od peerelowskiej wielkoblokowej architektury, z drugiej brakowało jeszcze jednoznacznego odczucie „nowoczesności”, czego efektem było sentymentalne nawiązywanie do architektury okresu międzywojennego, ze szczególnym uwzględnieniem stylu dworkowego, oraz pewnego odwołania do architektury pałacowej. Ciekawy przykład takiej historyzującej architektury znajdziemy na Sadybie, przy ul. Konstancińskiej 3a.

Budynek przy ul. Konstancińskiej 3a (2020)

Nie widząc o istnieniu takiego budynku, bardzo trudno jest w ogóle na niego natrafić. Po pierwszej znajduje się na osiedlu znanym raczej z ujednoliconych bloków z czasów słusznie minionych. Po drugie nie widać go dobrze z żadnej strony, z żadnej z głównych ulic. Po trzecie, pomimo bliskości głównych ciągów komunikacyjnych, wcale nie jest tak prosto podjechać, czy to autobusem, czy samochodem, względnie blisko tego miejsca. Na miejscu jednak dojść można do niego z wielu stron, co ułatwia obserwowanie architektury oraz dość ciekawych, zastosowanych tutaj detali, które powtarzają się w wielu budynkach z tego okresu. Budynek ma bogato ukształtowaną bryłę, z licznymi loggiami, załamaniami, wykuszami, kolumnami i filarami. Posiada wieloczęściowy, czterospadowy dach, którego renesans nastąpił właśnie w latach 90. XX wieku, szczególnie w budownictwie wielorodzinnym.

Kopuła na budynku przy ul. Konstancińskiej 3a (2020)

Budynek wyróżnia jednak szczególnie, przynajmniej moim zdaniem, jeden wyjątkowy detal. Wiadomo dość powszechnie, że lata 90. XX wieku to nie tylko sentymentalny powrót do dawnych wzorców architektury, ale także czas realizowania rozmaitych fantazji inwestorów czy projektantów. Skończyły się przecież limity zarówno powierzchni mieszkaniowej jak i dostępnych materiałów. W takim razie wobec, bo w sumie dlaczego nie, dlaczego nie umieścić w centralnym miejscu bryły wielkiego tarasu dachowego z kopułą, wyjętą jakby żywcem z obserwatorium astronomicznego? Gwiazdy co prawda można oglądać przez teleskop, ale na pewno nie przez żaden specjalny otwór w kopule, jedynie na tarasie. O ile oczywiście będzie coś dobrze widać, bo warunki miejskie to kiepskie miejsce na obserwowanie nieba. Bez względu na sprzęt, jakim dysponujemy. Ale skoro można było takie coś zbudować to kto „bogatemu” zabroni?

Gmach Obserwatorium Astronomicznego w Ogrodzie Botanicznym UW (2016)

Podsumowując, należy dodać, że wspomniany budynek powstał w latach 1993-1995 według projektu Juliusza Marcinowskiego i Piotra Schneidra dla Międzyzakładowej Spółdzielni Mieszkaniowej „Energetyka”, w której skład wchodzi między innymi osiedle „Sadyba”. Budynek powstał na niezabudowanym wcześniej terenie, zachowanym w bliżej niesprecyzowanym celu. Na pewno jest warty uwagi i stanowi dość ciekawy, wręcz wyróżniający się ślad po architekturze lat 90. XX wieku.

Ulica Kuracyjna – najmniejsza ulica Sadyby

Sadyba niewątpliwie należy do najładniejszych części Warszawy, a każda ze swoich ulic ma swój niezaprzeczalny urok. Gazowe latarnie, przedwojenne wille, brukowane ulice, tereny zielone, społeczne tablice informacyjne czy bliskość Jeziorka Czerniakowskiego sprawiają, że wiele osób chętnie wybiera się tutaj na spacer, pomimo znacznej odległości od centrum miasta. Dzisiejszy mój wpis dotyczyć będzie niewielkiej ul. Kuracyjnej, położonej we wschodniej części osiedla.

Ulica Kuracyjna (2020)

Ulica Kuracyjna powstała dopiero w latach 50. XX wieku, a więc już po II wojnie światowej, na niezabudowanych terenach po wschodniej stronie ul. Jodłowej. Nazwa została nadana w 1961 roku, wykorzystując klucz uzdrowiskowy stosowany wśród wielu innych ulic w tej części miasta. Została poprowadzona w dwóch odcinkach od ul. Kąpielowej przez ul. Goraszewską do ul. Zakręt oraz, inaczej niż w przypadku pozostałych ulic na Sadybie, uzyskała względnie niewielką szerokość – dostosowaną raczej dla ruchu pieszego, bo zmieści się tutaj co najwyżej jeden samochód, i to nie w każdym miejscu. Wraz z ulicy powstało tutaj także kilkanaście niskich domów jednorodzinnych, które zrealizowano jako część większego osiedla Spółdzielni „Prefabrykacja”. Na wolnych działkach Sadyby wybudowano wówczas kilkadziesiąt domów nawiązujących architekturą do przedwojennego budownictwa, jednak zrealizowanych w skromniejszej formie i z tańszych materiałów, w tym takich jak drewno odpadowe z fabryki dykty.

Domy umieszczone zostały w gęstej zieleni, jak przystało na Sadybę, jednak jeszcze w latach 80. XX wieku postanowiono zagęścić zabudowę. Wówczas, w północnej części ulicy, w miejscu ogrodów domów przy ul. Jodłowej, wybudowano dodatkowy, jednopiętrowy budynek mieszkalny złożony z czterech segmentów. Choć zdecydowanie wyróżniają się one z okolicznej zabudowy, to jednak otrzymały dość ciekawą formę, podkreśloną schodkowym układem brył kolejnych segmentów. Nie była to jednak ostatnia inwestycja na ul. Kuracyjnej, bo jak wiadomo, stary dom zawsze można zastąpić nowym, nawet w przypadkach dzielnic o dość ustatkowanym charakterze. Tak stało się w przypadku domu nr 10 – starszy dom z lat 50. XX wieku został rozebrany, a w latach 2019-2021 powstał w jego miejscu nowy, ale o bryle nawiązującej do okolicy. Według moich ostatnich danych nie został jeszcze ukończony, ale na wiosnę być może będzie można już zobaczyć, czy wpisał się w krajobraz ulicy.

Ulica Kuracyjna (2011)

Podsumowując, ulica Kuracyjna to niewielka uliczka o swoim własnym charakterze, wyróżniając się nawet pośród ciekawej przecież architektury Sadyby. Warto się wybrać tam na spacer, bez względu na porę roku.

Inwazja Ząbek na Warszawę

Standardowo rozwój aglomeracji miejskich wygląda tak, że duże miasta, takie jak Warszawa, wpływają na położone dookoła siebie mniejsze miejscowości i z czasem doprowadzają do ich zwiększonej urbanizacji, zaniku dawnych cech wiejskich oraz postępującej funkcji „sypialni wielkiego miasta”. W skali makro Warszawa wpłynęła w ten sposób na setki miejscowości, z których najbardziej szczególne przypadki to Józefosław, Piaseczno, Pruszków, Piastów, Łomianki, Jabłonna, Marki czy Ząbki. W tych ostatnich, szczególnie w południowej części miasta, w ostatnich dziesięcioleciach powstało bardzo dużo osiedli mieszkalnych pełnych niskich bloków bez większego ładu urbanistycznego, które mocno zmieniły charakter też dawniej raczej „jednorodzinnej” miejscowości.

W skali mikro jednak szczególnie warto przyjrzeć się południowej granicy między Ząbkami i dzielnicą Rembertów. Po północnej stronie tej granicy mamy dużo wręcz przyklejających się do niej osiedli mieszkalnych, po południowej natomiast mamy do czynienia z wybitnie przemysłową przestrzenią, której obecna forma jest oczywiście wynikiem sąsiedztwa z ogromnym kompleksem Elektrociepłowni Kawęczyn, aczkolwiek wzdłuż biegnącej tamtędy ul. Chełmżyńskiej dojrzeć można szczątkowe pozostałości dawnej wsi Kawęczyn. Granica jest bardzo wyraźna zarówno w terenie, jak i na zdjęciach lotniczych, ale w ostatnim czasie doszło do dość poważnej zmiany, do przełamania granicy. Można by tu wręcz powiedzieć o „inwazji” urbanistyki Ząbek na przemysłowy charakter rembertowskiego Kawęczyna.

Ulica Chełmżyńska (2017)

Nasz wzrok skieruje się teraz na teren przy ul. Chełmżyńskiej 196/198, położony dokładnie przy granicy Warszawy i Ząbek. Jak możemy zauważyć na zdjęciach lotniczych, przez dziesięciolecia mieściły się tutaj głównie zabudowania magazynowe, przestrzenie przeładunkowe oraz swego rodzaju hotele robotnicze od strony ul. Chełmżyńskiej. W 2017 roku doszło jednak do bardzo znaczącej zmiany – część zabudowań została rozebrana, a od strony ulicy rozpoczęła się budowa zespołu budynków mieszkalnych wielorodzinnych „Park Leśny Rembertów” według projektu pracowni ADS Architekci dla spółki Park Leśny Rembertów, należącej do dewelopera Radius Projekt. Gdyby patrzeć na tę inwestycję tylko przez pryzmat Warszawy, okazałoby się, w przemysłowej części miasta zaczęto nagle budować osiedle mieszkaniowe. W latach 2017-2018 wzniesiono dwa pierwsze budynki wzdłuż ul. Chełmżyńskiej nr 196 i nr 198 w latach 2019-2020 powstały kolejne cztery bloki w głębi działki, a w międzyczasie w budowie były już następne budynki. Docelowo na osiedlu zaplanowano aż dziewiętnaście budynków.

Mimo położenia w granicach Warszawy, inwestycja (a nawet sam deweloper) wyraźnie odnosi się do Ząbek, położonych teoretycznie po drugiej stronie granicy. Nawet na stronie internetowej inwestor tak umiejscowił mapę inwestycji, że znakomicie widoczne są sklepy, szkoły, restauracje czy inne obiekty na terenie Ząbek, a te na terenie Warszawy pozostają jakby ukryte (choć oczywiście także zaznaczono położoną w Warszawie stację benzynową czy oddział banku). Co ciekawe, inwestor odniósł się także do sąsiedztwa lasu, nie tylko w nazwie, ale także we wszystkich swoich materiałach. Las tam rzeczywiście jest, na wschód od osiedla, ale także na wschód od Elektrociepłowni Kawęczyn. Sąsiedztwo nie wydaje się być zbyt ciekawe, ale może nie ma to znaczenia. Mieszkania sprzedają się. Mimo sąsiedztwa w wieloma raczej uciążliwymi obiektami, bo przecież nie tylko ciepłownię, ale także magazynami, centrami logistycznymi czy zakładem recyklingowym.

Zabudowa przemysłowa przy ul. Chełmżyńskiej (2020)

Czy osiedle można stanowić przyczynek do dalszych zmian w tej okolicy. Raczej wątpliwe, bo obecność wymienionych wyżej zakładów na pewno utrudni rozwój budownictwa mieszkaniowego. Poza tym obiekty takie jak zakład recyklingu też są potrzebne i nie można ich w nieskończoność przesuwać dalej poza miasto. Może się wręcz okazać, że osiedle pozostanie na długo jaskółką, która wiosny nie uczyni.

Niedoszła arteria Nowego Anina

Spacerując po różnych częściach miasta często nie mamy świadomości, jaka dawniej była (lub nie była) szykowana dla nich przyszłość. Czy istniały jakieś plany, założenia, koncepcje urbanistyczne. Często dopiero bardzo dokładne zagłębienie się w archiwa, szczegółowe szperanie na forach lokalnych lub u miejscowych miłośników historii pozwala dotrzeć do materiałów, które potrafią zadziwić. Kto mógłby dzisiaj pomyśleć, że ul. Alpejska w Aninie mogłaby być dzisiaj jedną z najpiękniejszych ulic w całej Warszawie?

Ulica Alpejska (2020)

Sama ul. Alpejska prawdopodobnie niewielu osobom w ogóle się z czymś kojarzy. Niektórzy być może wiedzą, że jest w Aninie, wielu mija ją jadąc autobusem, który zatrzymuje się na przystanku autobusowym na ul. Kajki. Inni być może również kojarzą renomowany przecież w skali kraju Narodowy Instytut Kardiologii – taka nazwa obowiązuje od 2020 roku. Można tutaj też znaleźć liceum ogólnokształcące, kilkanaście sklepów, przychodnie, niskie bloki mieszkalne, domy jednorodzinne oraz wejścia na teren Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Wspominam o nim nie bez przyczyny. Ów park krajobrazowy powstał w latach 1986-1988 na terenach leśnych w południowo-wschodniej części Warszawy, które w znakomitej większości stanowiły dawniej tereny prywatne. Wśród nich wiodącą rolę odgrywali, przynajmniej jeszcze na początku XX wieku, Braniccy z Wilanowa. Tak, z tego pałacu w tym Wilanowie. Na terenie dzisiejszego Wawra należały do nich ogromne połacie terenu, ale z czasem ich zasięg stopniowo się zmniejszał. Przyczyną były między innymi kłopoty finansowe rodziny, wobec czego ratowała się ona wyprzedażą gruntów oraz różnorodnymi inwestycjami, które miały przynieść jej zarobek. W 1909 roku z inicjatywy Ksawerego Branickiego powstał Anin – po zachodniej stronie ob. ul. Kajki. Sukces założenia doprowadził do tego, że w 1933 roku doszło do utworzenia Nowego Anina po wschodniej stronie wyżej wymienionej ulicy.

Plan parcelacji Nowego Anina (lata 30. XX wieku)

Plan Nowego Anina był bardzo ambitny i obejmował ogromne tereny pomiędzy obecnym Marysinem, Aninem, Wiśniową Górą, Starą Miłosną i Groszówką. W jego północnej części przewidziano tzw. Park Narodowy, opisany również jako „Darowizna”, który pokrywał się z większością obecnego terenu leśnego po północnej stronie ul. Czecha. Po stronie przeciwnej rozplanowano natomiast sieć kilkudziesięciu ulic oraz kilkuset parceli, w tym także miejsce pod kościół, szkołę, szpital, straż pożarną, tor sportowy, centra lokalne z gęstszą zabudową oraz rezerwę pod planowaną podobno wówczas kolej obwodową. Jedną z główną arterii planowanego osiedla stała się al. Bałtycka – która pokrywa się ze współczesną ul. Alpejską. W zasadzie oczywisty jest fakt, że ulica ta została wytyczona w latach 30. XX wieku, bo współczesny układ ulic z tej części Anina pokrywa się z tym rozrysowanym na planie parcelacyjnym. W terenie wytyczono jednak wówczas tylko odcinek od ul. Kajki do ul. Wierzchowskiego. Plany były jednak o wiele bardziej ambitne. Dalej na wschód ulica miała wić się nieznacznie na południe oraz na północ, by zakończyć swój bieg w rejonie skrzyżowania ul. Hafciarskiej i ul. Ostów. Co ciekawe, bieg ten można dokładnie prześledzić także na mapach współczesnych. Wystarczy nałożyć na mapę plan działek ewidencyjnych. Ogromna ich część została jeszcze przed wojną wyznaczona. Taką mapę można znaleźć na przykład w serwisie mapowym Urzędu Miasta.

Powyższa mapa pozwala nam dokładniej prześledzić również istniejące przedwojenne pozostałości tej arterii. Na przykład między ul. Zalipie a ul. Odsieczy Wiednia widać znacznie gęstszy układ działek po obu stronach ulicy, jak również znaczne poszerzenie pasa pod samą ulicę. Kiedyś dziwiło mnie, dlaczego w środku willowego osiedla na przedmieściach zabudowa tak nagle gęstnieje, a obok domów jednorodzinnych znajdują się nagle niewielkie domy w typie podmiejskich kamienic, jak na przykład budynki nr 23 czy nr 29. Teraz wszystko jest dla mnie jasne – te domy stanowiły po prostu część tej przyszłej, bardziej reprezentacyjnej zabudowy w jednym z centrów lokalnych Nowego Anina. Patrząc na te domy trudno jest to sobie dzisiaj wyobrazić. Co ciekawe, drugie, podobne centrum lokalne miało znaleźć się dalej we wschodniej części ulicy, tam jednak w terenie nie ma żadnych pozostałości, a i podział działek nie jest już taki czytelny.

Widok na rezerwę pod planowaną linię tramwajową wzdłuż ul. Alpejskiej, od strony ul. Kajki (2020)

Druga ciekawa rzecz, jaką widać na planie parcelacyjnym, to linia tramwaju lub kolejki podmiejskiej, poprowadzona na przedłużeniu ob. ul. VI Poprzecznej na wschód, w specjalnie wytyczonym pasie terenu między ul. Alpejską a ul. Zorzy, mniej więcej w połowie odległości między tymi ulicami. Chociaż niemal na pewno żaden środek transportu nigdy tędy nie wyruszył, to w terenie widoczne są pozostałości tej koncepcji w formie drogi dojazdowej od ul. Kajki do budynku nr 54b oraz kilku innych działek. Droga jest niestety niedostępna i można ją obejrzeć jedynie stojąc na głównej ulicy. Ten tramwaj miał również biec daleko na wschód, aż do Wiśniowej Góry. Po drodze zarówno on, jak i sama ulica, miały przebiec wiaduktem lub tunelem nad planowaną linią kolei obwodowej. Jej również, oczywiście, nigdy nie zrealizowano.

Budynek Narodowego Instytutu Kardiologii przy ul. Alpejskiej (2020)

W okresie powojennym planów już nikt nie kontynuował. W 1954 roku, po przyłączeniu Anina do Warszawy, al. Bałtycka została przemianowana na ul. Alpejską. Własność prywatna przeszła w ręce państwa, które bardziej było zainteresowane zachowaniem terenów leśnych niż ich przeznaczeniem pod zabudowę. Paradoksalnie uratowało to las przed zabudową, ale nie dopuściło się do realizacji tego ciekawego założenia urbanistycznego. Kto wie, może powstałaby tutaj druga Podkowa Leśna? Możemy tylko gdybać, wybierając się na spacer wzdłuż ul. Alpejskiej, przyglądając się starej i nowej zabudowie, licząc, że nie będziemy musieli nigdy odwiedzać położonego na jej końcu Instytutu Kardiologii.